Po skończonej pracy, wychodząc z
budynku restauracji w której pracowałam postanowiłam oddzwonić do
nadawcy tamtego Sms. Wyjęłam ze swojej torebki trochę przestarzały
już model smartfona i wybrałam numer. Po trzech sygnałach
usłyszałam : "tu poczta głosowa. Proszę zostawić
wiadomość". Wkurzyłam się nie powiem bo najpierw ktoś do
mnie wydzwania jak napalony, prosi w sms o kontakt a później mnie
chamsko rozłącza? O nie! Tak nie będzie. Zastanawiając się co
zrobić z tą sytuacja wpadłam na pomysł aby odwiedzić moją
przyjaciółkę Taylor. Nie martwiłam się o to że jej nie zastanę
w domu ponieważ ze względu na jej pracę prawie wogóle się z
niego nie ruszała.
Poszłam więc na stację metra i
dojechałam gdzie trzeba. Stanęłam pod drzwiami klatki wieżowca w
którym mieszkała blondynka i zadzwoniłam domofonem pod dobrze
znany mi numer.
- Halo? - odezwała się z domofonu
- Tay otwórz to ja Minnie. - odpowiedziałam
- Po tym co zrobiłaś? W życiu!
- Ja? Niby co takiego?
- Nie udawaj że nie wiesz. Mike mi wszystko powiedział.
- Nie rozumiem
- Dobra, zresztą właź. Chcę poznać też twoją wersję. - skwitowała dziewczyna po czym otworzyła mi drzwi.
Weszłam do budynku i skierowałam się
w kierunku windy na którym widniała kartka: "Awaria dźwigu
osobowego. Prosimy nie korzystać." To świetnie. Już widzę
mnie wchodzącą na 10 piętro. - pomyślałam i zaczęłam swoją
wspinaczkę po schodach.
Po około 15 minutach byłam już na
miejscu i zobaczyłam śmiejącą się Taylor stojącą w drzwiach.
- Ta winda działa, tylko dzieciaki z dołu robią sobie żarty. - oznajmiła przyjaciółka i zaprosiła mnie do środka.
- No dzięki. Na dole nie mogłaś powiedzieć?
- Gdybyś tu częściej wpadała to byś wiedziała. – powiedziała i weszłyśmy do mieszkania.
Taylor poszła do kuchni a
ja udałam się do pokoju, który koleżanka nazywała
„pierdolnikiem” gdyż było tu wszystko i nic. Mówiąc wszystko
mam na myśli rzeczy związane z pracą Tay, a mówiąc nic
minimalizm mebli w postaci biurka, krzesła, kanapy i stolika, który
również był zawalony pracą.
Usiadłam na kanapie, po chwili
niebiesko włosa wróciła i wręczyła mi kubek z dziwną herbatą.
Upiłam łyk i zapytałam : - Co takiego Mike Ci na mnie nagadał?
- A nic takiego, mówił że wyrzuciłaś go z mieszkania i rzucałaś jego rzeczami przez balkon a On nic takiego nie zrobił tylko powiedział Ci prawdę.
- I serio nic więcej?
- No tak. Nie znam więcej szczegółów.
- A to hultaj z niego. Jego prawdą było to że oznajmił mi: "Od pewnego czasu spotykam się z Ryanem i bardzo się kochamy, ale Ciebie też kocham i chciałbym żebyśmy żyli w trójkącie."
- Ja pierdole co za chory pojeb, nie dziwię się że go wyrzuciłaś...
- No tak, a czaisz że jeszcze do tego wszystkiego przyszedł z tym kolesiem?
- No ja nie wierzę co za... - zaczęła Taylor lecz w mojej torebce rozległ się dźwięk przychodzącego połączenia.
- Czekaj muszę odebrać. - odparłam i opuściłam pokój by w spokoju przeprowadzić konwersację.
- Halooo – rozległ się dźwięk w słuchawce
- Tak słucham? - odpowiedziałam
- Kobieto do Ciebie się dobić nie da, ani przez telefon a w domu też Cię wiecznie nie ma.
- Bo istnieje coś takiego jak praca w której jestem codziennie. Tak wogóle to kto mówi? - zapytałam zdziwiona
- Eden, pamiętasz mnie?
- Pamiętam. Coś się stało?
- Tak, chyba zostawiłem u Ciebie coś bardzo ważnego. Mógłbym wpaść poszukać?
- Jasne, o której? - zapytałam
- Tak o 20:30? - odpowiedział piłkarz
- Okej – powiedziałam po czym spojrzałam na zegarek który wskazywał 19:45. Kurczę mam mało czasu i jestem ciekawa co takiego zostawił. - pomyślałam
- No dobrze, to do zobaczenia – usłyszałam i zaraz po tym dźwięk zakończonego połączenia
Wróciłam do pokoju w którym
wcześniej siedziałyśmy i oznajmiłam Tay że muszę się zbierać,
po czym dopiłam herbatę i pobiegłam na metro.
Gdy przekroczyłam próg mojego
"apartamentu" było dziesięć minut przed umówioną
godziną. Szybko pognałam w miejsce na którym siedział Eden i
znalazłam identyfikator z emblematem Chelsea Football Club. - Tu Cię
mam – powiedziałam sama do siebie i nagle usłyszałam dźwięk
dzwonka do drzwi.